czwartek, 2 stycznia 2014

Prawda cz. II

Obudził mnie czyjś stłumiony krzyk. Otworzyłam leniwie oczy, myśląc, że zobaczę swój pokój. Jednak wydarzenia z dnia poprzedniego wróciły ze zdwojoną siłą. Strach, ból, gwałt, krzyk i prawda. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Moi przyjaciele już nie spali. Stłumiony krzyk pochodził od Pansy. Jej zszyte usta przyciągnęły do siebie Chrisa. Wszedł do pokoju w samych spodniach i od razu skierował się do mojej przyjaciółki.

- Mówiłem Ci, że masz tak nie wrzeszczeć, bo skończy się to dla Ciebie źle?- powiedział, po czym przejechał palcami po jej policzku. Wzdrygnęłam się. Sama dokładnie znałam to uczucie. Zaczął ją całować po twarzy, potem zszedł na szyję i ssał lekko jej skórę. Zauważyłam jak z jej oczu wypływają łzy.

- Zostaw ją! – krzyknęłam.

            Wtedy odwrócił się i podszedł do mnie.

- Dzień dobry córeczko. Jak minęła noc? – zapytał. Nie odpowiedziałam. – Wrócę tu za jakieś dwie godziny. Mam nadzieję, że nie będziesz się beze mnie nudzić. – uśmiechnął się.
- O to się nie martw. – odpowiedziałam z odwagą, chociaż strach we mnie potęgował.

            Nastała głucha cisza, którą przerwało burczenie w moim brzuchu, no tak, nie jadłam nic od dwóch dni. Jak na zawołanie brzuchy moich przyjaciół także się odezwały. Spojrzałam na Draco. Tak bardzo cierpiał. Nagle przypomniałam sobie o nożu. Mój wzrok automatycznie powędrował w lewą stronę. Dalej tam wisiał. Znów próbowałam go dosięgnąć.

- Co Ty robisz? – zapytał blondyn.

- Próbuję ściągnąć nóż, nie widzisz? – moja dłoń była coraz bliżej narzędzia. W końcu po kilku minutach czy godzinach, nie miałam pojęcia ile minęło czasu, trzymałam w ręku nóż. W tej samej chwili usłyszałam otwierające się drzwi. Spanikowałam. Nie wiedziałam co robić, więc odchyliłam plecy i wrzuciłam tam nóż. Poczułam zimno, jakie biło od narzędzia.

- Już jestem maleńka. – powiedział Chris wchodząc do pokoju. Podszedł do mnie i znów zaczął mnie obmacywać. Gniótł moje piersi z taką siłą, że ból był nie do wytrzymania.

- Zostaw ją! – usłyszałam głos Malfoy’a i już wiedziałam, co go czeka. Czarnowłosy wyjął różdżkę z tylnej kieszeni.

-Crucio! – zaczęłam płakać. Mój krzyk mieszał się z krzykiem katowanego mężczyzny.

- Zostaw go! Słyszysz? Zostaw… - płakałam i krzyczałam głośno.

- Też chcesz się tak zabawić? – zapytał – Crucio!

            Tym razem zaklęcie trafiło we mnie. Zaczęłam krzyczeć. Czułam jakby każda moja kość z osobna była łamała. Wiłam się z bólu, czego wynikiem było wbijające się ostrze noża w moje plecy. W jednej chwili wszystko ustało. Otworzyłam oczy, ale widziałam jak przez mgłę. Kolejne zaklęcie, znów w Draco. Czułam jak serce pęka mi w pół. Pomimo tylu lat nienawiści po wojnie bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Nie wiem ile to trwało. Pół godziny, godzinę czy może więcej. Blondyn w końcu nie wytrzymał i zemdlał. Chris przeszedł do drugiego pomieszczenia. Wiedziałam, po co tam idzie. Blaise z Harrym wyrywali się, a Ginny i Pansy po prostu płakały. Czarnowłosy wrócił z tym samym pudełeczkiem, co wczoraj. Wyjął igłę i nić, i tak jak Pansy, zszył mu usta.

- Zooostaw go! – oczy bolały mnie od łez, głowa pękała w pół.

- Och… Nie martw się. Ciebie też to czeka. – nie wiele myśląc splunęłam mu pod nogi – I SIĘ TERAZ DOIGRAŁAŚ MALEŃKA!

            Wziął swoje przybory i podszedł do mnie. Lewą ręką złapał wargi, a prawą wbijał mi igłę. Każde ukłucie bolało, próbowałam się wyrwać, co skończyło się kolejnym uderzeniem w twarz. Dostałam prosto w oko, gdzie zaraz pojawił się krwiak przysłaniając mi cały widok. Czwarte ukłucie, supeł i koniec. Odniósł rzeczy na swoje miejsce i wrócił. Jego zimne dłonie po raz kolejny błądziły po moim ciele. Łzy leciały po moich policzkach. Ściągnął ze mnie koc. Dotykał moje ciało wszędzie, zaczynając od twarzy kończąc na wewnętrznej stronie ud. Odpiął pasek i zsunął spodnie.

- Tak lepiej. Cisza, spokój. Nikt nam nie przeszkodzi. – wymruczał mi do ucha. Ciarki przeszły po całym kręgosłupie. Wszedł we mnie niespodziewanie. Zszyte usta stłumiły krzyk. Jedno pchnięcie, jedna rana cięta na plecach. W pewnym momencie przestałam w ogóle czuć. Byłam pusta w środku. Zniknął ból, zniknęło całe moje życie. Pchał coraz mocniej i szybciej. Skończył na moim brzuchu. Choć oczy miałam otwarte to nic nie widziałam. Organizm nie nadążał produkować łez, które lały się strumieniami.

- Jesteś niezła kotku. – usłyszałam te zdanie jak przez nienastrojone radio. Ubrał się i wyszedł z pokoju. Jedyne, czego teraz pragnęłam to śmierci, ukojenia, wyzwolenia się z obślizgłych łap tego gada. Zamknęłam oczy i odpłynęłam w czarną otchłań.

***

            Siedziałam na kocu pod dębem. Przybiegł do mnie rozanielony mały blondynek z brązowymi oczami.

- Mamo! Mamo!! A Jessica wycarowała wielkiego pieska! – krzyczał szczęśliwy.

- Jak to wyczarowała? – zapytałam.

- No Twoja rózdzka lezała na safce i nią machnęła i pojawił się ten piesek. – dodał już z mniejszym entuzjazmem. Wzięłam go na ręce i szybko pobiegłam do domu. Weszłam do salonu i znieruchomiałam. Brązowowłosa dziewczynka siedziała na dywanie i w najlepsze bawiła się z psem sięgającym mi, co najmniej do pasa.

- Mamo zobacz, jaki on słodki. – powiedziała moja córeczka.

- Draco! – krzyknęłam na cały dom. Za chwilę ze schodów zszedł mój mąż.

- Zobacz, co zrobiła nasza córka. – powiedziałam.

- Skąd wziął się tu ten pies? – zapytał mój ukochany.

- Wyczarowała go! Rozumiesz? Nasza córka wzięła moją różdżkę i wyczarowała psa! – powiedziałam z wyrzutem.

- Zdolna jak jej mamusia! – odpowiedział z uśmiechem i przybił piątkę z dzieciakami jakby wyczarowanie zwierzaka było najzwyklejszą rzeczą na świecie dla ośmioletniej dziewczynki. Zawsze im na więcej pozwalał i rozpieszczał.
- Jess. Mówiłam Ci, że nie wolno ruszać mojej różdżki! – krzyknęłam, ale mała tylko podeszła do mnie, zrobiła maślane oczka i powiedziała:

- Mamuś. Przepraszam. Wiesz, że Cię kocham?

- Wiem skarbie.

- Ale możemy go zatrzymać? Proszę, proszę, proszę!!! – nie potrafiłam jej odmówić, gdy tym swoim wzrokiem spojrzała w moje oczy. Uśmiechnęłam się do niej.

- Ja się zgadzam, ale musisz się jeszcze taty zapytać. – odpowiedziałam, choć i tak wiedziałam, że odpowiedź będzie twierdząca. Gdyby, Jess i Scorpius poprosili o jednorożca to i by go dostali.

- Oczywiście córeczko!

- Super! Słyszałeś Sco? Mam pieska! – krzyczała uradowana Jess.

- W takim razie ja chce smoka! – powiedział obrażony młody Malfoy i założył ręce na piersiach.

Oboje z Draco roześmialiśmy się z miny synka.

- To nie jest śmieszne! – krzyknął.

- Kochanie to jest wasz piesek. – powiedziałam.

-Nas? – popatrzył na mnie, a w jego oczach zobaczyłam radość.

- Oczywiście, że wasz. – teraz odezwał się Draco.

- Supel! – powiedział i pobiegł do Jess, bawiącej się z psiakiem. Poczułam jak mój mąż obejmuje mnie w pasie. Wtuliłam się w niego i razem przypatrywaliśmy się wesołym dzieciakom.

- Kocham Cię Hermiono.

- Ja Ciebie też Draco.

            Ktoś brutalnie wyrwał mnie ze wspaniałego snu. Otworzyłam oczy i wróciłam do rzeczywistości. Nade mną stał Chris.

- No w końcu! Ile to można spać! – krzyknął ze złością w głosie. Zauważyłam w jego ręku strzykawkę z grubą, długą igłą i bezbarwnym płynem w środku. Nie miałam pojęcia co chce zrobić. Długo jednak nie musiałam czekać. Wbił mi ją w policzek tak, że ukuł mnie lekko w język. Zaczął wpuszczać płyn. Miałam nadzieję, że to trucizna. Jednak moje prośby nie zostały wysłuchane. To była zwykła woda. To samo zrobił z moimi przyjaciółmi.

- Nie chce, żebyście mi tu padli z braku wody. – powiedział tak spokojnie, jakby mówił o pogodzie.


            Tak mijały kolejne dni. Gwałcił mnie kilka razy dziennie, nie świadomy tego, że przy każdym pchnięciu powstaje nowa rana na plecach. Nie zwracał uwagi na nic, kończył we mnie. Już nie krzyczałam, nawet łzy nie chciały lecieć. Pustka, która mną zawładnęła dawała ukojenie. Nie czułam bólu, tylko lekko piekące plecy, nie dawały mi zapomnieć, w jakim miejscu się znajduje.

***

            Widziałem jak z jej oczu znikają wszystkie uczucia i zostaje pustka. Ta jebana pustka! Płakałem. Tak ja, Draco Lucjusz Malfoy - człowiek bez uczuć z kamienną twarzą pozwolił na wypłynięcie łez z oczu. Dni mijały, a on dalej nie zostawił jej w spokoju. Z każdym zadanym jej bólem moje serce pękało, a ciało rwało się do tego by zabić Chrisa.
            Tak minął tydzień może więcej.  Gdy wszyscy straciliśmy już nadzieję na jakąkolwiek pomoc, stało się nieoczekiwane. Gdy Chris, jak codziennie, podawał nam wodę przez strzykawki, do pomieszczenia wparowało pięciu czarodziei. Zobaczyłem rudą czuprynę i od razu rozpoznałem w niej Rona Weasley’a. Zaraz za nim stał minister magii, Rufus Scrimgeour, Artur i Molly Weasley, i na końcu McGonagall.
- Expelliarmus! – krzyknęła cała piątka w stronę Chrisa. Czerwone światło uderzyło w jego pierś i stracił przytomność. McGonagall od razu podniosła jego różdżkę z podłogi, połamała ją na pół i związała go niewidzialnymi linami. Reszta podeszła do nas, odwiązując każde po kolei. Ginny wtuliła się w rodziców, Harry podszedł do Pansy, a ja swoje kroki skierowałem do byłej gryfonki. Spojrzała na mnie z tą cholerną pustką w oczach. Odwiązałem jej ręce i nogi, i szczelnie okryłem kocem, który leżał obok. Było jej wszystko jedno. Widziałem to. Powoli zbliżyłem się do niej z zamiarem przytulenia, nie odtrąciła mnie, też także nie objęła.

- Draco. – usłyszałem głos Ginny. Spojrzałem na nią. Jej matka podeszła do mnie i wyszeptała jakieś zaklęcie. Poczułem, że moje usta są wolne. Dotknąłem ich, nici zniknęły, ale dziury po igle nadal tam były. Teraz magiczny patyk skierowała na Hermionę. Kolejne zaklęcie i następne uwolnione usta.

- Dajcie mi różdżkę! – powiedziałem ochrypłym głosem. Ktoś bez wahania mi ją dał. Zdziwiłem się, gdy rozpoznałem w niej swoją własną. Rozejrzałem się po pokoju, oprócz mnie i przyjaciół nie było nikogo. Szybko wyjąłem nóż z pod pleców Hermiony i przetransmitowałem koc w jakieś ubrania. Pomogłem jej je założyć. Do pomieszczenia wszedł Rudy.

- Co Ty tu robisz? Przecież byłeś w Rumunii. – zapytałem.

- Byłem. Napisałem list do Hermiony. Zawsze dostawałem odpowiedź ma drugi dzień. Gdy minęło trzy dni od listu zacząłem się niepokoić. Wysłałem sowę do rodziców z zapytaniem czy wiedzą co się dzieje z Hermi. Powiedzieli, że wyjechaliście szóstką za miasto, ale myśl, że stało się coś złego cały czas mnie męczyła. Wróciłem do domu. Rodzice powiedzieli mi dokładnie gdzie mieliście być. Teleportowałem się tam, ale nikogo nie było. Wtedy zabraliśmy się za szukanie was. Było ciężko, bo ten dom był dobrze ukryty. Przypomniało mi się jednak bardzo pożyteczne zaklęcie, które wymyśliła Hermiona. Wróciliśmy do domu po jakąś rzecz Ginny i zaczarowaliśmy ją, żeby szukała swojej właścicielki. Tak was tu znaleźliśmy.

            Słuchałem tej opowieści w nie małym szoku. Nie wiedziałem, że Weasley wykaże się kiedykolwiek taką inteligencją. Moje rozmyślania przerwał głos dochodzący z korytarza.

- Nikogo więcej nie ma. Możemy zabrać ich do Munga. – rozpoznałem w nim Rufusa.

            Wziąłem Mionę, a raczej jej ciało, bo psychicznie była zupełnie gdzie indziej, na ręce i teleportowaliśmy się wszyscy do szpitala. Uzdrowiciele od razu się nami zajęli.

***

            Leżałam na łóżku. Słyszałam, że ktoś wchodzi do domku, ale było mi wszystko jedno. Widziałam jak świsnęło czerwone światło. Różne głosy rozchodziły się po pomieszczeniu. Poczułam, że ktoś do mnie podchodzi. Spojrzałam w tamtą stronę. Moje oczy, spotkały oczy Draco. Widziałam w nich troskę i strach o mnie. Jednak nie mogłam się odwdzięczyć tym samym. Odwiązał mnie i okrył szczelnie kocem. Zaczął się do mnie przybliżać. Wiedziałam, że chce mnie przytulić. Nie byłam w stanie zrobić jakiegokolwiek ruchu. Po kilku sekundach poczułam, że moje wargi są uwolnione od nici. Cały czas patrzyłam się w jeden punkt. Poczułam jak Draco ściąga koc, daje mi ubrania i pomaga założyć. Ktoś wszedł do pomieszczenia. Zauważyłam Rudą czuprynę mojego przyjaciela. Rozmawiał o czymś z Draco, ale ja słyszałam tylko szum. Poczułam jak Blondyn bierze mnie w ramiona. Moje ciało było bezwładne. Po chwili teleportowaliśmy się z głuchym trzaskiem.

            Leżałam na łóżku w śnieżnobiałym pokoju. Przy mnie na krześle siedział Malfoy. Od kiedy jesteśmy w szpitalu nie odstępuje mnie na krok. Od tego feralnego tygodnia, minęło dwa miesiące. Dalej czułam się pusta w środku i choć mogłam mówić, nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani słowa. Wszyscy po kolei mnie odwiedzali. Dziś miały być wyniki badań. Uzdrowiciel usiadł na krześle, a Draco stanął obok i trzymał mnie za rękę.

- Jak się Pani czuje? – zapytał – Mam wyniki badań. Ogólnie są dobre. Nie jest pani na nic chora tylko… - zawiesił się.

- Tylko co? – zapytał Draco jakby czytając mi w myślach.

- Jest pani w ciąży. – powiedział uzdrowiciel i spuścił wzrok na swoje kolana.

            Te cztery słowa wyrwały mnie z pustki w jakiej byłam przez ostatnie miesiące. Gwałtownie usiadłam na łóżku. Ścisnęłam mocniej dłoń przyjaciela.

- Jeżeli pani chce możemy usunąć ciążę. - powiedział doktor.

- Nie – odpowiedziałam od razu – to nie jego wina. Nie mogę odebrać mu życia.

            Dziwnie było słyszeć własny głos po takim czasie.

- Jesteś pewna Miona? – zapytał Draco.
- Tak.

            Od momentu gdy dowiedziałam się o ciąży minęło dziewięć lat. Teraz jestem szczęśliwą panią Malfoy z dwójką dzieci. Ośmioletnią Jess i pięcioletnim Scorpiusem. Jestem bardzo wdzięczna Draco, że się mną zaopiekował i pokochał tak jak ja go kocham. Mój piękny sen stał się rzeczywistością. Dementorzy zajęli się Chrisem. Pansy wyszła za Harry’ego i mają wspaniałego synka. Blaise ożenił się z Ginny i po ich domu biegają dwa małe szkraby. Potterowie i Zabini często goszczą u nas w domu. Jess nie wie kto jest jej prawdziwym ojcem. Stwierdziliśmy z Draco, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich.

            Opowiedziałam wam swoją historię. Teraz już czas zostawić przeszłość za sobą i zająć się tym co w życiu jest najważniejsze. Rodziną. 



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam :)

Długo mnie nie było, ale w końcu udało się wyskrobać ostatnią część :)

Chciałam bardzo PODZIĘKOWAĆ Saszce za sprawdzenie moich wypocin :)

Zapraszam do niej! 
http://beatus-qui-tenet.blogspot.com

Pozdrowienia Mionka Malfoy :) 

5 komentarzy:

  1. Okej. Nadal mi smutno :<<<<<<<<
    Chociaż nie sądziłam, że to wszystko skończy się dobrze. Uh. Miałam ciary jak zaszywał jej usta i ughh... ;-;
    Po takim czymś to każdy miałby traumę na całe życie! Cholera, chyba nie potrafiłabym dać się komukolwiek dotknąć. Okropne, brutalne, a zarazem mistrzowskie ;>
    Oh szkoda, że to już koniec! Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania! Czekam na radosny komentarz, że piszesz nową, długą historię :33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi czytać taki komentarz ;) Mam zamiar pisać długą historię. Mam nawet kilka rozdziałów napisanych tylko muszę wklepać na kompa ;)
      Dziękuje za miłe słowa ;)

      Usuń
  2. Musze przyznać, że ta miniaturka naprawdę mnie poruszyła. Momentami jest dość schizowata, ale ja osobiście kocham takie teksty ♥ Masz pomysły i to widać, więc pozostaje mi tylko życzy Ci powodzenia :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam w SPAMIE, więc jestem. :)
    Szczerze mówiąc przestałam czytać, gdy koleś zaszywał usta Draco.
    Niestety moja wrażliwa natura mi nie pozwoliła na kontynuowanie.xD W dodatku... Draco, serio?! :< Mój idealny blondasek ze zszytymi ustami. ;o Niee, to zdecydowanie ponad moje nerwy.
    Ale biorę się za Rozdział. :)

    Pozdrawiam,
    Zszkowana Zakochanaa. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, za moją bujną wyobraźnię ;/ Wiem, że jest to dosyć chora miniaturka, ale tak mnie naszło. Postaram się, żeby w opowiadaniu nie było takich rzeczy, bo nie wszyscy coś takiego lubią, ale nie chce też znów, żeby było słodko ;) Trochę grozy chce wprowadzić ;P Nie coś takiego jak zdrada(choć pojawić się może), ale przygody, no i oczywiście w między czasie miłość naszych kochanych bohaterów ;*

      Usuń