Dzień zapowiadał się pięknie. Pierwsze promienie słońca przeciskały się przez szybę, by swymi promieniami delikatnie pieścić twarz młodej gryfonki. Odsłaniając powoli powieki, rozejrzała się po pokoju i przypomniała sobie wczorajszy wieczór. Od razu uśmiechnęła się do swoich myśli i stwierdziła, że będzie musiała podziękować bliźniakom. Wstała po cichu z łóżka tak, by nie obudzić Rudej. Poszła do łazienki i wzięła ciepły prysznic. Uśmiech nie schodził z jej twarzy. Dawno nie czuła się tak wypoczęta. Gdy wróciła do pokoju zobaczyła, że zajmowane przez rudą przyjaciółkę łóżko jest wolne, a po pokoju porozrzucane jest mnóstwo ubrań.
- Co Ty robisz? - zapytała Mionka.
- Jak to co? Idziemy na pokątną po sukienki. - odpowiedziała Ruda. Miona spojrzała na nią z niezrozumieniem.
- Po jakie znowu sukienki?
- Przecież w tym roku jest organizowany bal z okazji rocznicy Bitwy o Hogwart.
Hermionie coś zaczęło świtać.
- No tak. Całkiem zapomniałam.
- Ubieraj się i lecimy. - Ginny wyjęła sobie żółtą letnią sukienkę, zaś Hermiona niebieskie spodenki i białą bokserkę.
- O nie moja droga. - Ruda popatrzyła na przyjaciółkę, - Zakładasz kieckę.
- Ale…
- Nie ma żadnego "ale" - panna Weasley nie dała za wygraną. - Masz i zakładaj ją bez żadnego gadania.
Mionka spojrzała na sukienkę. Gdy już ją założyła sięgała jej do połowy ud. Dobrała odpowiednie dodatki i wzięła się za makijaż oraz układanie włosów. Dziewczyny spojrzały w lustro. Uznając, że są gotowe zeszły na śniadanie.
- Gdzieś się wybieracie? - zapytał Ron widząc, że dziewczyny szybko wchłonęły swoją część posiłku.
- Tak. A co? - zapytała Ruda.
- To idę z wami.
- Wybacz Ron, ale to jest babski wypad. - powiedziała stanowczo Hermiona
- Mionka…
- Uspokój się - zaczęła się powoli irytować.
- Jesteś moją dziewczyną i nie puszczę Cię tam samej.
- Ronaldzie Weasley. - Harry wiedział, że nie wróży o nic dobrego. Hermiona rzadko się tak zwracała, a jeżeli już to musiała być bardzo zdenerwowana. - Przeżyliśmy wojnę, pokonaliśmy Voldemorta, a na głupią Pokątną nie mogę iść? Zresztą nie będę sama. Ginny idzie ze mną! - spojrzała na Harry’ego błagalnym wzrokiem.
- Ron - zaczął wybraniec - Hermi ma rację. Jest dorosła. A na Pokątnej jest wiele innych czarodziei. Zresztą jak wspomniała nie będzie sama.
- Nie zgadam się i tyle! - odpowiedział Rudy
- Sam tego chciałeś - Hermiona wręcz wysyczała to w twarz swojemu chłopakowi- Ginny idziemy. Nie mam zamiaru spędzić z nim ani minuty dłużej.
Wszyscy zbyt zszokowani wybuchem panny Granger patrzyli jak bierze torebkę i różdżkę, po czym znika w zielonych płonieniach w kominku.
Pierwsza oprzytomniała Ginny.
- Zadowolony z siebie? - powiedziała i pognała za przyjaciółką.
- Mionka, Mionka, zaczekaj!- krzyczała i z trudem, ale dogoniła brązowowłosą. - Uspokój się.
- Ginny jak mam się uspokoić?- zapytała Hermiona ze łzami w oczach.
- Wiem, że to dupek, ale teraz głowa do góry. Pierś do przodu. Ocieramy oczka i idziemy na lody. - Panna Granger mimowolnie się uśmiechnęła. Ginny zawsze wiedziała jak poprawić jej humor.
Po zjedzonych już lodach dziewczyny postanowiły wziąć się za szukanie sukienek. Chodziły już półtorej godziny po różnych sklepach, lecz nie znalazły nic odpowiedniego dla siebie. Został już tylko jeden sklep. Nad nim wisiał napis “Twilfitt i Tattings”.
- Jesteś pewna, że chcesz tam iść? - zapytała Ginny.
- A mamy jakieś inne wyjście? - odpowiedziała Hermiona pytaniem na pytanie.
- Chyba nie.
Przyjaciółki wzięły głęboki wdech, spojrzały po sobie i weszły do środka.Wnętrze sklepu sprawiło, że osłupiały. Spodziewały się czarnego wystroju i wszystkiego co związane z czarną magią. Jednak rzeczywistość okazała się całkiem inna. Było jasno i przytulnie. Od razu podeszła do nich ekspedienta.
- Dzień dobry. Czy mogłabym w czymś Paniom pomóc?
- Szukamy sukienek na bal. - pierwsza oprzytomniała Ginny.
- Już. Proszę chwileczkę zaczekać. - powiedziawszy to ruszyła wewnątrz sklepu.
Hermiona rozglądała się po pomieszczeniu. Nagle jej wzrok przykuła pewna dziewczyna szukająca pośród wieszaków sukienki. Miała lekko kręcone, ciemno brązowe włosy i była niska. Zdawało jej się, że już gdzieś ją widziała. Z rozmyślań wyrwała ją Ginny.
- Mionka! Hallo? Żyjesz?
- Co? Ah.. Tak, tak.
- Co się stało?
- Widzisz tą dziewczynę tam? - Hermiona spojrzała w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała brązowowłosa.
- Jaka dzieczyna Hermi?
- Jeszcze nie dawno tam była.
- Tutaj nie ma nikogo oprócz nas. Musiałaś się przewidzieć.
- Tak. Chyba masz rację - panna Granger już nie zawracała sobie tym głowy.
- No proszę. Przymierzcie. - Blondwłosa kobieta dała przyjaciółkom sukienki, poczym poszły do przymierzalni. Wyszły z nich równocześnie. Jedyne co były w stanie powiedzieć to:
- Bierzemy.
***
Po ulicy Pokątnej spacerował pewien blond włosy Ślizgon. Wszedł na chwilę do księgarni “Esy i Floresy” by kupić książki na ostatni rok szkoły. Chodził między półkami szukając odpowiednich podręczników. W pewnym momencie zauważył brązowowłosą dziewczynę. “Miałem jej nie wyzywać. Obiecałem to Blaise’owi, choć sam nie wiem czemu , ale przecież nikt nie zabroni mi jej podenerwować”. Z taką myślą i kpiącym uśmieszkiem na ustach skierował się do dziewczyny. Stanął za jej plecami i powiedział:
- No, no Granger. Myślałem, że już kupiłaś i przeczytałaś wszystkie książki jak na kujonkę przystało.
Odpowiedziała mu cisza. Lekko już zirytowany odezwał się chłodniejszym tonem.
- Granger. Do jasnej cholery nie udawaj, że mnie nie słyszysz!
- Przepraszam, ale nie znam żadnej Granger. - odezwała się w końcu brązowowłosa i nie przejmując się obecnością Ślizgona zaczęła dalej przeszukiwać półki. Trochę zdziwił go głos Gryfonki, ale nie zaprzątał sobie tym głowy.
- Wypierasz się własnej tożsamości?
- Niczego się nie wypieram! - powiedziała głośniej dziewczyna i spojrzała na Draco. Gdy tylko zobaczył jej twarz doznał szoku. Owszem była podobna do Hermiony i to bardzo. Można rzec, że była prawie identyczna. Oprócz oczu. Granger miała brązowe a ona niebieskie.
- Czemu się tak na mnie patrzysz? - zapytała spokojnie dziewczyna.
- Przepraszam. Pomyliłem Cię z kimś.
- Zauważyłam. Jestem Jessica White a nie jakaś Granger. - uśmiechnęła się.
- Yyy… Malfoy. Draco Malfoy. - odwzajemnił uśmiech i podał dłoń niebieskookiej. - Nie widziałem Cię tu wcześniej.
- Bo mnie nie było. Chodziłam do Durmstrangu, ale rodzice przenieśli mnie na ostatni rok do Hogwartu.
- A więc..
- Nie zaczyna się zdania od “a więc” - przerwała mu zadziornie.
- A WIĘC - powiedział naciskając na te dwa słowa - będziemy chodzić razem do szkoły.
White uśmiechnęła się tylko i spojrzała na zegarek.
- O nie.. Ale się zasiedziałam. Muszę już iść. Do zobaczenia.
- Na razie.
Jessica szybko wybiegła z księgarni zostawiając Dracona pogrążonego we własnych myślach. “Jest tak podobna do Granger. Włosy- długie lekko kręcone i brązowe, głos trochę wyższy, ale podobny, ruchy też ma takie same. Tylko oczy. Ten ocean, w którym można utonąć.”
STOP! “O czym Ty w ogóle myślisz?” skarcił się. “A jeżeli to siostra tej szlamy? Nie to nie możliwe, przecież sama powiedziała, że przeprowadziła się tu z rodzicami. DOŚĆ! Okaże się kim jest jak się spotkacie w Hogwarcie.”
STOP! “O czym Ty w ogóle myślisz?” skarcił się. “A jeżeli to siostra tej szlamy? Nie to nie możliwe, przecież sama powiedziała, że przeprowadziła się tu z rodzicami. DOŚĆ! Okaże się kim jest jak się spotkacie w Hogwarcie.”
W takim przekonaniu, kupił potrzebne mu książki i wrócił do domu.
***
- Blaise? Co Ty tu robisz? - zapytał Draco wchodząc do SWOJEGO pokoju, widząc Diabła rozwalonego na JEGO łóżku i pijącego JEGO ognistą.
- Leże, nie widać?
- Nie bądź taki dowcipny.
-Czekam na Ciebie idioto, już od godziny. Umówiliśmy się na 18, a jest 19!
-Cholera. Całkiem zapomniałam. Zasiedziałem się w księgarni.
- Co?
- Zasiedziałem się w księgarni.
- Co? Ty? W księgarni? Musiałeś mieć jakiś powód, bo nie uwierzę, że zaczytałeś się w jakiejś książce.
- Owszem. Miałem powód. - odparł Draco z uśmiechem.
- Czego się tak szczerzysz? Lepiej powiedz jaki. - niecierpliwił się Diabeł.
- Granger. Znaczy Jessica. - powiedział Smok.
- To w końcu Granger czy Jessica? Zastanów się! A może Jessica Granger? Hmm.. - zamyślił się Zabini - Granger ma siostrę?
- Nie. Nie ma. Jessica White. Ta dziewczyna mnie zatrzymała. Zresztą powiem Ci od początku. Idę sobie Pokątną, wczodzę do księgarni, patrzę a tam Granger stoi przy książkach.
- Granger?Przed chwilą mówiłeś o jakiejś Jessice White. - przerwał Diabeł.
- Gdybyś nie przerywał już byś wiedział.
- Ok, ok.
- No to widzę Granger. Zamknij się. - warknął Smok widząc, że Blaise otwiera buzię. - Pomyślałem sobie, że trochę jej podokuczam jak to mam w zwyczaju. Nie, nie wyzywałem jej od szlam. - uprzedził z odpowiedzią zanim Zabini zadał pytanie. - Obiecałem Ci i słowa dotrzymam. Podszedłem do niej i zacząłem gadkę, ale ona nie reagowała. Zdenerwowałem się, bo przecież nikt mnie nie olewa. Wtedy powiedziałem: “Granger. Nie udawaj, że mnie nie słyszysz”. Ona do mnie, że nie zna nikogo takiego. Wtedy się trochę zdziwiłem. Głos kapkę mi nie pasował, ale pomyślałem, że ma chore gardło, albo coś. Więc zapytałem czy wypiera się swojej tożsamości, ale wtedy się wkurzyła i podniosła głos, że się nie wypiera i się odwróciła. Mówię Ci stary. No identyczna jak Granger! - zakończył entuzjastycznie swoją opowieść młody Malfoy.
- Faktycznie dziwne. - pomyślał na głos Blaise.
- Ale oczy miała niebieskie. A Granger ma brązowe.
- To fakt. Zaraz, zaraz skąd wiesz, że ma brązowe? - zapytał Zabini
- Jakbyś patrzył w te oczy od 7 lat też byś je zapamiętał. - odpowiedział.
- A może jednak Ci się podoba?
- To jest SZLAMA! Ile razy mam Ci powtarzać?
- Dobra już dobra. Ale to dziwne. Z tego co mówisz faktycznie wyglądała jak Hermiona. - odpowiedział Blaise.
- Od kiedy mówisz do niej po imieniu? - zdziwił się Draco.
- Od kiedy skończyła się wojna? - odpowiedział jakby to było oczywiste.
- Eee? Zresztą nie ważne.Nazywaj ją sobie jak chcesz. - odparł Malfoy.
- Ale jesteś pewien, że to nie siostra Hermiony? - drążył temat Blaise.
- Tak, jestem. Po pierwsze ma nazwisko White. Po drugie mówiła, że jej nie zna. Po trzecie chodziła wcześniej do Durmstrangu.
- No to skąd to podobieństwo między nimi dwiema? - zastanawiał się Diabeł.
- Nie mam pojęcia - wzruszył ramionami Smok - Wszystkiego dowiemy się w szkole.
- Masz rację. Lepiej nie zaprzątać sobie tym głowy. Nalać Ci? - Zapytał Zabini zmieniając temat.
- Owszem. Trzeba będzie ściągnąć Notta i jeszcze kilkoro Ślizgonów. - Draco już zapomniał o niebieskookiej.
- Po co?
- Trzeba uczcić ostatnie dni wakacji. Myślałem o moim domku nad morzem. Co Ty na to? - zapytał Malfoy.
- Jak dla mnie bomba. Tylko, żeby się tam nie potopili, jak im strzeli do głowy, żeby się kompać pijani.
- Spokojnie, wszystkim się zajmę.
***
Witam! Albo mi się wydaje, albo trochę krótkie te rozdziały są.Piszcie swoje odczucia. <3
Dziękuje za zbetowanie Saszce ;* Zapraszam do niej http://beatus-qui-tenet.blogspot.com/
Pozdrowienia Hermiona Malfoy